20 kwietnia Ministerstwo Rolnictwa poinformowało o przesunięciu zakaz produkcji i wprowadzania do obrotu pasz z genetycznie modyfikowanymi materiałami paszowymi. Zakaz miał wejść z dniem 1 stycznia 2017 roku. Ze względu na trudną sytuację w produkcji zwierzęcej został on przełożony do 2021 roku. Wprowadzenie ograniczeń jeszcze bardziej pogorszyłoby sytuację producentów świń oraz mleka, a hodowcy drobiu staliby się mniej konkurencyjni w stosunku do naszych zachodnich sąsiadów.
Ministerstwo twierdzi, że w tym czasie trzeba będzie nadal poszukać alternatywy dla pasz z zawartością GMO. Chodzi o poszukiwanie możliwości ulepszania upraw, zachęcania rolników, czy zmiany w systemie dopłat. Zdaniem wiceminister stworzy to szansę, by rolnicy zdecydowali się uprawiać rośliny, które zastąpią wysokobiałkową soję.
Izba Zbożowo-Paszowej uważa, że przełożenie zakazu było koniecznością. Zwrócono uwagę, że mamy otwarte granice, a żaden kraj unijny takiego zakazu nie zamierza wprowadzać. W związku z tym takie ograniczenie pozostałoby na papierze. Natomiast o całkowity zakaz walczą ekolodzy, których argumentacje daleko mijają się z badaniami naukowymi na temat GMO.
Argumentują, że Polska jest w stanie wyprodukować wystarczającą ilość pasy wysokobiałkowej bez dodatku GMO. Twierdzą, że brak takiego zakazu to skutek działalności lobbystycznej wielkich firm, które takie pasze produkują. Polska importuje ok. 2 mln ton śruty sojowej, cała UE - ok. 35 mln ton. Najwięksi producenci soi na świcie to USA, Brazylia i Argentyna.
Za: Polska Agencja Prasowa