Archiwum
Czy jesteśmy w stanie dogonić świat bez GMO…?
Wojciech Grudzień
Specjalista hodowli i użytkowania zwierząt
Fascynujący jest fakt, iż najwięcej do powiedzenia na ten temat mają ludzie, którzy nie mają żadnego wykształcenia w kierunku genetyki molekularnej, ani żadnego innego pokrewnego kierunku. Dokładnie identyczną sytuację obserwuje się w przypadku lansowaniu przez tzw. organizacje ochrony praw zwierząt; zakazu hodowli zwierząt futerkowych w naszym kraju. Należy te dwa problemy równać ze sobą, ponieważ już zakazano np. tuczu kaczek i gęsi na tzw. stłuszczone wątroby.
Ciągle istnieje obawa, iż od 1 stycznia 2013 roku wejdzie zakaz stosowania genetycznie modyfikowanej soi w żywieniu zwierząt gospodarskich. Należy w tym miejscu zauważyć, iż soja GMO stanowi 98% upraw wszystkich odmian soi. W Polsce poekstrakcyjna śruta sojowa jest podstawowym białkowym komponentem w produkcji pasz dla drobiu i trzody chlewnej.
Czym jest soja GMO?
Soja transgeniczna otrzymana została przy pomocy inżynierii genetycznej. Dziś na rynku spotykana jest tylko jedna odmiana soi transgenicznej, która jest odporna na działanie herbicydu Roundup. Został wykorzystany w niej gen enzymu z agrobakterii, uodporniający ją na działanie glifosatu – substancja czynna środka Roundup (herbicyd).
Odporność soi GMO na herbicydy ułatwia walkę z chwastami na polu uprawnym. W składzie chemicznym i wg wartości odżywczych soja tradycyjna i transgeniczna nie różnią się od siebie. W 1996 roku Monsanto wypuściła na rynek genetycznie zmodyfikowaną soję pod nazwą Roundup Ready. Soja ta odznacza się pełną kopią genu syntezy EPSP z agrobakterii szczepu CP4, który został przeniesiony przy pomocy działka genowego, co czyni ją odporną na działanie herbicydu glifosat, stosowanego powszechnie do walki z chwastami.
Stosowanie soi modyfikowanej genetycznie jest częścią ogólnoświatowej debaty na temat bezpieczeństwa związanego z organizmami modyfikowanymi genetycznie. Trochę to dziwi, gdyż wszystkie transgeniczne odmiany roślin przed wprowadzeniem na rynek przechodzą gruntowne testy, jeśli chodzi o bezpieczeństwo dla człowieka i zwierząt oraz ekosystemu. Nie odnotowano jak na razie ani jednego naukowo potwierdzonego przypadku negatywnego wpływu soi modyfikowanej na zdrowie człowieka.
Coś o kukurydzy MON 810
Modyfikacja genetyczna tej kukurydzy polega na wprowadzeniu do niej genów z bakterii Bacillus thuringensis. Produktem tych genów jest białko Cry, które jest źródłem odporności na owady (głównie Omacnicy prosowianki – Ostrinia nubilalis) tj. dla nich toksyczna, przez co nie ma potrzeby stosowania tak dużej ilości insektycydów.
W alkalicznym środowisku przewodu pokarmowego owada następuje aktywacja białka Cry, które się łączy ze specyficznymi receptorami w błonach komórek przewodu pokarmowego. Białko to uszkadza komórki błony przewodu pokarmoego, co w konsekwencji prowadzi do śmierci owada.
To co z tym doganianiem…?
Należy zadać sobie jedno pytanie zasadnicze: Ile konsument jest w stanie zapłacić za jednego kurczaka/indyka? Otóż odpowiedź jest prosta: Tyle ile kosztuje najtańszy… Cała kwestia zatem opiera się na problemie konkurencyjności polskiej produkcji drobiarskiej, która i tak dzisiaj ma bardzo wiele ograniczeń w stosunku do swych amerykańskich i azjatyckich konkurentów. Otóż chów drobiu w Unii Europejskiej jest obarczony najbardziej rygorystycznymi przepisami odnośnie dobrostanu. Jest utrzymywany zakaz stosowania mączek mięsno-kostnych oraz hormonalnych i antybiotykowych stymulatorów wzrostu. Ponadto klimat Polski wymaga w sezonie zimowym dodatkowych nakładów na ogrzewanie budynków inwentarskich.
Wprowadzenie zakazu stosowania komponentów paszowych GMO zdecydowanie odbije się niekorzystnie na ekonomice produkcji. Przyczyną takiego stanu rzeczy będzie fakt, iż soja i kukurydza tradycyjna (nie-GMO) są znacznie kosztowniejsze w uprawie oraz jest ich produkcja ograniczona na świecie. W przypadku Polski jest to tym większy problem, ponieważ gros tych dwóch komponentów paszowych na rynku krajowym pochodzi z importu.
Problem związany ze skutkami wprowadzenia zakazu stosowania soi GMO jest tak poważny, iż ostatnio powstało wiele prac i badań nad zastosowaniem krajowych roślin strączkowych w żywieniu drobiu i trzody chlewnej. Choć wyniki są bardzo obiecujące, to należy zauważyć, że w warunkach klimatyczno-glebowych naszego kraju nie jesteśmy w stanie zaspokoić całkowitego niedoboru importowanej taniej soi (GMO) na rynku. Oczywistą konsekwencją tego będzie wzrost kosztów produkcji drobiu, zmniejszenie konkurencyjności krajowej produkcji oraz wzrost importu z krajów Ameryki Południowej.