Archiwum
Problematyka polskiej produkcji drobiarskiej w aspekcie nierównej konkurencji światowej
Wojciech Grudzień Specjalista hodowli i użytkowania zwierząt
Konkurencja w produkcji drobiarskiej na świecie była od zawsze. Z uwagi na wejście Polski do Unii Europejskiej oraz narzucenie na naszych producentów nowych przepisów, wygląda ona obecnie nieco inaczej niż jeszcze 10 lat temu. Możemy nawet w pewnym stopniu mówić o nierównej konkurencji, z racji paru aspektów, które ograniczają krajową produkcję zwierzęcą.
Problem w żywieniu
Od dłuższego czasu zakazano stosowania mączek mięsno-kostnych w żywieniu drobiu. Unia Europejska na chwilę obecną utrzymuje zakaz jej stosowania jako dodatek do mieszanek paszowych dla większości zwierząt gospodarskich. Jest to niekorzystne, ponieważ pasze pochodzenia zwierzęcego posiadają dużą ilość białka zawierającego niezbędne aminokwasy. W latach 90 XX w. Polska produkowała ok. 150 tys. ton mączek mięsno-kostnych, a importowała blisko 300 tys. ton, co w bilansie białka paszowego stanowiło ok. 20%. Obecnie Polska mogłaby produkować od. 250-300 tys. ton i pokrywałoby to ok. 10-15% zapotrzebowania na białko (Ewa Duluk. „Brak zgody na pasze z mączką mięsno-kostną” – www.tvr24.pl). Nieco inaczej sprawy mają się z mączką rybną. Stosowanie jej w żywieniu drobiu nie zostało zakazane. Mankamentem zaś jest jej wysoka cena zakupu (około 5600 zł/tonę), która przekłada się na większe koszta wyprodukowania artykułów zwierzęcego pochodzenia, pociągając za sobą spadek konkurencyjności sprzedaży polskich produktów drobiarskich, poza granicami naszego kraju (ograniczenie eksportu) oraz wzrost importu z krajów o łagodniejszych przepisach (głównie kraje Ameryki Południowej). W przypadku drobiu wykorzystywanie mączki rybnej jest zatem zazwyczaj ograniczone w pierwszym okresie żywienia ptaków, gdyż wtedy zwierzęta te potrzebują najwięcej białka, ale jedzą zdecydowanie najmniej paszy.
Z pasz pochodzenia roślinnego najwięcej białka niezbędnego w żywieniu drobiu dostarcza śruta poekstrakcyjna sojowa (około 1420 zł/tonę). Także tutaj wkrótce może pojawić się problem z dość prostej przyczyny. Możliwe jest, że z czasem wprowadzony zostanie zakaz stosowania soi modyfikowanej genetycznie. Wówczas zbilansowanie białka w dawce pokarmowej będzie trudniejsze, a także może to spowodować wzrost kosztów zakupu pasz, a wtedy cena produktów drobiarskich również adekwatnie wzrośnie, a większość konsumentów będzie chciało nabyć towary po niższej cenie, co zwiększy import z krajów spoza granic UE. Dlatego też dzisiaj bardzo duży nacisk kładzie się na badania nad zastosowaniem krajowych roślin strączkowych (tj. łubiny, grochy, wyki) w żywieniu zwierząt monogastrycznych; w tym drobiu. Choć wyniki badań są dość obiecujące, gdyż nowe odmiany np. łubinu żółtego zawierają już ponad 40% białka i zawartość alkaloidów wynosi poniżej 0,5% w suchej masie to jednak znaczna obecność włókna surowego ogranicza rośliny strączkowe w żywieniu drobiu i trzody chlewnej. Inną kwestią jest także fakt, iż rośliny strączkowe w naszym klimacie plonują bardzo zmiennie i dlatego ich dostępność na rynku jest ograniczona.
A co z dodatkami…?
Obecnie w Unii Europejskiej jest zakaz stosowania antybiotykowych i hormonalnych stymulatorów wzrostu. Oczywiście celem tego artykułu nie jest podważanie sensu tegoż obostrzenia, niemniej w wielu krajach spoza UE ten zakaz nie funkcjonuje. Jest to o tyle ważne, iż kraje np. Ameryki Południowej, które utrzymują drób w ciepłym klimacie (brak kosztów ogrzewania obiektów inwentarskich) dodatkowo ponoszą niższy koszt wyprodukowania 1 kg żywca drobiowego ze względu na możliwość stosowania właśnie wyżej wymienionych preparatów, jak i już wcześniej wspomnianej mączki mięsno-kostnej oraz dodatkowo taniej zakupują poekstrakcyjną śrutę sojową, gdyż jest to roślina właściwa dla danej strefy klimatycznej.
Umeblowane klatki dla kur niosek
Dziewięć lat temu weszły w życie przepisy odnośnie stosowania klatek przejściowych. Wówczas polscy producenci ochoczo nabywali stare klatki z Zachodu, co poważnie nadszarpnęło stan ich portfeli. Obecnie (od 1 stycznia 2012 r.) można stosować jedynie klatki nowe tzw. umeblowane. Jednak nie ma możliwości kupna używanych. Szacuje się, że koszt nowej umeblowanej klatki na 1 kurę wyniesie ok. 50 zł. Dla przykładu – hodowca, który użytkował dotychczas np. 50 tys. kur niosek w systemie bateryjnym, na zakupienie nowych klatek musi wyłożyć około 2,5 mln zł, by utrzymać dotychczasową produkcję. Ponadto nowe klatki zajmują więcej miejsca, w efekcie w dotychczasowych budynkach będzie można użytkować mniejszą ilość niosek. Wyżej wymieniona suma z punktu widzenia dzisiejszych warunków gospodarczych naszego kraju i ogromnych cen paszy wydaje się dostarczać, co najmniej „ambiwalentnych odczuć”. Idąc dalej zastanowić się trzeba, kiedy taka inwestycja by się zwróciła? Przeciętna nioska składa w polskich warunkach około 320 jaj w cyklu produkcyjnym. Zakładając nawet, iż zysk z jednego jajka wynosi około 3 gr, to jedna kura przynosi rocznie średnio około 9,6 zł zysku. Zgodnie z tym producent musiałby pracować „za darmo” ponad 5 cyklów niosek tj. prawie 6 lat. Ogromna jest także skala problemu gdyż obecnie na terenie Unii Europejskiej 71% kur nieśnych jest utrzymywanych w systemie bateryjnym a tylko 29% w alternatywnym (w tym 14,3% na wybiegach). Same klatki stanowią problem niejako jednorazowy, iż to nie wszystko. Przyjmuje się obecnie, że koszty produkcji w nowych bateriach są większe o 15-24%. Jest to spowodowane zmianą struktury nakładów na 1 użytkowaną nioskę. Koszta ogrzewania, prądu, dezynfekcji, pracowników itd. nie uległy zmniejszeniu, a ilość użytkowanych kur w nowym systemie jest mniejsza. W wyniku tego nastąpił wzrost kosztów produkcji na 1 nioskę a w efekcie na 1 wyprodukowane jajko. Obecnie cena skupu 1 jaja konsumpcyjnego kategorii wagowej L wynosi od 37 do 41 gr. Opłacalność produkcji jest zachowana od 2012 roku przy cenie skupu około 35 gr, czego efektem jest wzrost cen jaj konsumpcyjnych w sklepach*.
W wyniku wyżej opisanych akcji i reakcji ewidentnie nastąpił spadek produkcji jaj konsumpcyjnych w Unii Europejskiej oraz wzrost ich ceny. Skutkiem tego jest powstanie luki rynkowej dla zagranicznych producentów. Przykładowo przepisy w USA zakładają minimalną powierzchnię klatki dla nioski 350 cm2. Dodatkowo tamtejsi producenci mogą stosować w produkcji antybiotykowe i hormonalne stymulatory wzrostu, mączki mięsno-kostne oraz pasze pochodzenia GMO. Podobnie tyczy się to krajów Ameryki Południowej, z tym zastrzeżeniem, że tamtejszy cieplejszy klimat umożliwia utrzymywanie niosek w klatkach pod wiatami, co zmniejsza koszta wentylacji i ogrzewania, a dezynfekcja to po prostu spalenie wiaty. Jest to ogromny problem – UE produkuje rocznie 13 mln ton drobiu, czyli produkuję około 4,75 mld szt. drobiu (w tym Polska około 600 mln). Dla porównania roczna produkcja drobiu w USA wynosi około 8 mld szt., a w Brazylii 4,25 mld szt. Potencjał produkcyjny tych krajów jest zatem ogromny. Dzisiejszy konsument (chociaż „świadomy”) w pierwszej kolejności kieruję się ceną jaja konsumpcyjnego. Przeprowadzone badania przez McErlane (2000 rok), w Holandii stwierdziły, że ponad 90% konsumentów preferuje jaja zniesione przez nioski utrzymywane na wolnych wybiegach, ale tylko 25% takie jaja kupuje. Taki stan rzeczy na pewno, w dużej mierze jest podyktowany czynnikiem finansowym.
* Cena sprzedaży jaj w dniu 11.03 wynosiła w zależności od kategorii wagowej
od 47,80 do 64,90 zł za 100 sztuk.
Pod koniec marca w sklepach ceny jaj
dochodziły do 1 zł. Organizacje rolne
donoszą o imporcie do Unii jaj np. z Meksyku
czy Turcji, gdzie standardy chowu są niższe.